Obserwatorzy

środa, 28 marca 2012

Rozdział 1

        Obudziły mnie promienie słońca. Leżałam na wielkim łóżku, w wielkim pokoju. NIe pamiętałam dosłownie nic, prócz kilku najważniejszych rzeczy.
        Nazywam się Eden Hunt, mam 17 lat, długie ciemno-rude loki i zielone oczy.
        I to by było na tyle. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że przy wszystkich oknach są ciemne, ciężkie kotary, jedna z nich była odsłonięta, a przy niej stała wysoka, blada jak kreda brunetka z talią osy i patrzyła na mnie z uśmiechem.
        - Witaj Eden.
        - Kim jesteś? - Spytałam podnosząc się na łokciach i przecierając dłonią zaspane oczy.
        - Jestem Vivian. Dyrektorka tej szkoły.
        - Szkoły?
        Rozejrzałam się raz jeszcze, pokój stanowczo nie wyglądał na pokój w szkole z internatem, raczej jak sypialnia w wilekiej Kalifornijskiej willi.
        - Tak. Jesteśmy w Akademi dla Specjalnie Uzdolnionych. 
        - Jak się tu znalazłam, nic nie pamiętam.
        - Kilka dni temu dostaliśmy wiadomość o miejscu twojego pobytu. Szukaliśmy Cię od kilku lat. Zazwyczaj nasi uczniowie przychodzą tu gdy mają lat 12, jednak ty byłaś poza naszym zasięgiem przez bardzo długi czas.
        - Dlaczego mnie szukaliście?
        - Nie pora na to. - Ucięła Vivian, a jej matczyny uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. - Ubierz się lepiej. Ominęłaś 5 lat zajęć, trzeba to nadrobić.
        - Ale jak...
        Jednak ona zniknęła już za drzwiami, które jak podejrzewam prowadziły na korytarz. W pokoju był jeszcze dwoje drzwi.
        Wstałam i otworzyłam pierwsze z nich. Wypadła zza nich drobna, blondwłosa dziewczyna, odsunęłam się w porę, więc wylądowała na podłodze. Tak gdzie wcześniej stała, była łazienka, a dokładnie po drugiej jej stronie, kolejne, lekko uchylone drzwi, prowazące do bardzo jasnego pokoju.
        - Boże, przepraszam! - Powiedziała dziewczyna wstając z podłogi i otrzepując kolana.- Jestem Stella i jestem twoją współlokatorką... - Dodała, a gdy zobaczyła moją zdziwioną minę na jej policzkach wykwitły rumieńce. - Dzielimy łazienkę... Przeprasza, podsłuchiwałam, wszyscy tu o tobie gadają, myślałam, że może czegoś się o Tobie dowiem...         
       - Wszyscy o mnie gadają? Gdzie?
       - Tutatj, w akademii... Jesteś jedyną osobą w historii, której udało się uciec przed szkołą. - Zaśmiała się - Jesteś legendą. Miło mi wreszcie Cię poznać.
       - Mi Ciebie też. Vivian powiedziała, że muszę nadrobić 5 lat nauki... Przecież to niemożliwe...
       - Dla zwykłych ludzi może i nie, ale skoro tu jesteś, to się do nich nie zaliczasz.
       - Co?
       - Wszystko odkryjesz w swoim czasie, takie są zasady Akademii, nie mogę Ci nic powiedzieć... Ale mogę Cię oprowadzić, jeśli chcesz. - Rozpromieniła się. - Znam tu każdy kąt, jestem najlepszym przewodnikiem jaki mógł Ci się trafić!
       Spojrzała na mnie od góry do dołu.
       - Ale najpierw lepiej się umyj i przebierz, bo jeśli wyjdziesz tak, to z góry będziesz towarzysko skreślona...
       Spojrzałam na siebie i prawie krzyknęłam. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć?! Miałam na sobie długie jeansy, podarte, całe w błocie i zakrzepniętej krwi. Z bluzką było podobnie, nie dało się powiedzieć jakiego wyjściowo była koloru. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Już nie byłam ruda, moje włosy były czarno-brązowe i posklejane pod dziwnym kątem. Chyba nigdy wcześniej nie wyglądałam tak żałośnie. A przynajmniej miałam cichą nadzieję, że nie wyglądam tak zawsze.
       - Och! - Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
       - Właśnie... Tak więc zostawię Cię samą na jakiś czas. Zapukaj do mnie gdybyś czegoś potrzebowała. - Powiedziała Stella i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do jasnego pokoju.
       Usiadłam na skraju wanny i odkręciłam wodę. Zdjęłam z siebie wszystkie ciuchy, bielizna też do niczego się już nie nadawała. W szafce na ścianie znalazłam ręczniki.
        Chwilę później stałam już przed lustrem w ręczniku i rozczesywałam mokre włosy, gdy usłyszałam harmider w pokoju Stelli, jakby się z kimś kłóciła. Po chwili drzwi do łazienki się otworzyły i wparował przez nie rozbawiony chłopak. Miał ciemne blond włosy i chłopięcą urodę, do której mimo wszystko pasowało jego umięśnione ciało. Za nim wbiegła Stella i spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem.
       - Przepraszam za niego, jest kompletnie nie wychowany! Jade, wynoś się stąd. - Dodała próbując wypchnąć chłopaka z łazienki, jednak równie dobrze mogła przesuwać ścianę. Chłopak spojrzał na nią rozbawiony i potargał jej delikatnie jej krótkie blond loczki.
       - Stell, dobrze wiesz, że nie jesteś w stanie mnie do niczego zmusić... - Podniósł ją w talii i postawił za sobą, po czym odwrócił się do mnie, ukłonił i powiedział. - Jestem Jade. Miło mi poznać legendarną Eden.
       Stałam kompletnie osłupiała i wpartywałam się w tę niecodzienną scenę. Po chwili chłopak podniósł wzrok i zobaczywszy moją minę zaczął się śmiać. Próbował coś powiedzieć, ale nic nie zrozumiałam, dopóki się nie uspokoił.
       - Przepraszam, że tak wtargnąłem, ale gdy usłyszałem, że jesteś współlokatorką Stell po prostu nie mogłem się powstrzymać przed byciem drugą osobą, która Cię zobaczy. - Uśmiechnął się - Wyglądasz inaczej niż pamiętam... - Dodał po chwili.
       - Co chciałeś przez to powiedzieć? Skąd mnie pamiętasz? - Obudziłam się z zamyślenia.
       - Ze zdjęć, oczywiście... - Powiedział po chwili pełnej napięcia ciszy. W tej odpowiedzi było coś dziwnego.
       - Jakich zdjęć?
       - Do szkoły zapisują Cię rodzice, gdy masz 4 lata. - Powiedziała Stella, której wreszcie udało się z powrotem wejść do łazienki. - Zwykle przysyłają Vivian zdjęcie dziecka. Wszystkie zdjęcia są w księdze pamiątkowej. Każdy uczeń może je obejrzeć.
       - Dokładnie. - Przytaknął Jade. - Twoje przykuwa uwagę, byłaś rozkosznym dzieckiem...
       Znów wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na Stellę, która przewróciła oczami dając mi do zrozumienia, że "on tak zawsze".
       - Zabiorę go stąd, a ty się ubierz.
       - Nie mam za bardzo w co...
       - No będzie zabawnie. - Powiedział Jade przez łzy, trzymał się za brzuch i nie mógł przestać się śmiać.
       - No to mamy problem... - Powiedziała Stella, kompletnie ignorując zachowanie chłopaka. - Pewnie mamy ten sam rozmiar, ale tak się składa, że wszystkie moje rzeczy, prócz dodatków są w pralni... - Zaczęła się zastanawiać. Stała tak chwilę, aż jej wzrok padł na, bliskiego już uduszenia, Jade'a. - Zdejmuj tą koszulę. - rozkazała mu natychmiast, a on przestał się na chwilę śmiać.
       - Po co?
       - Bo Eden nie może chodzić po szkole w ręczniku. No już, zdejmuj.
       Jade'owi udało się już z grusza opanować, gdy był w połowie rozpinania guzików. Gdy podał koszulę Stelli, moim oczom ukazał się przepiękny, umięśniony brzuch. Starałam się jednak nie okazać, jak bardzo mi się podoba, bo była pewna, że gdyby zobaczył moją minę, znów wybuchnął by śmiechem.
Stella zniknęła na chwilę w swoim pokoju i wróciła z koszulą, brązowym paskiem na talię, leginsami i parą błękitnych trampek. Podała mi wszystko i siłą wywlokła Jade'a z łazienki.
      
        Po 40 minutach zwiedzania, mieliśmy za sobą mniej niż jedną ósmą szkoły. Byłam strasznie zmęczona. Usiedliśmy więc na ławce, przy fontannie przepięknego patio. Było ogromne, pachniało milionem różnych kwiatów, wszędzie przechadzali się inni uczniowie. Dopiero gdy tu wyszliśmy zdałam sobie sprawę, jak wielka jest ta szkoła. Choć przeszliśmy już niezliczoną liczbą korytarzy i weszliśmy po niezliczonej liczbie schodów i każdy metr według Stelli miał swoją własną historię, nadal nie miałam pojęcia jak ja się tu odnajdę. Zbliżała się pora obiadu. Stella i Jade poszli do stołówki, wcześniej tłumacząc mi jak do niej dojść. Ja musiałam jeszcze chwilę odpocząć, więc siedziałam na tej ławce i grzałam się w słońcu jeszcze dobre dziesięć minut po ich odejściu. W końcu uznałam, że starczy tego dobrego, wstałam i ruszyłam we wskazanym mi przez nich kierunku. Przy trzecim (chyba) z kolei zakręcie nie byłam już wcale taka pewna czy trafię. Po jakimś czasie stanęłam przed wielkimi drzwiami, szczęśliwa, bo tak właśnie opisywał je Jade. Otworzyłam je i weszłam do pomieszczenia za nim. Gdy przekroczyła próg, drzwi zatrzasnęły się za mną, pogrążając mnie w mroku. Spróbowałam je otworzyć, ale nie udało mi się wymacać klamki.
        Brawo, Eden! Zatrzasnęłaś się gdzieś i nikt nie wie gdzie jesteś...
       Moje rozmyślania przerwał cichy warkot. Szybko odwróciłam się w głąb pokoju i wytężyłam oczy. Warkot stawał się coraz głośniejszy, coraz bliższy. Towarzyszyło mu nieprzyjemne szuranie. Było całkiem ciemno i nie widziałam nawet swoich rąk. Nagle poczułam, że coś włochatego wspina mi się po nodze.
       Zaczęłam krzyczeć.


5 komentarzy:

  1. Świetnie to jest! Totalnie mnie to zaintrygowało i gdy tak czytałam, nagle się skończyło. I koniec ekscytacji... No ale teraz z niecierpliwością czekam na następny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebiste !!
    świetnie piszesz :D
    przy scenie z Jade prawie
    popłakałam się ze śmiechu :D
    czekam na nexta i zapraszam do siebie
    na nowy rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za to że czytacie. To że tak się skończyło było oczywiście specjalnie, bo nie byłam pewna czy gdybym skończyła normalnie to ktokolwiek chciałby czytać dalej. Mam nadzieje ze następne rozdziału tez wam się spodobaja. Dodam pewnie w weekend, albo przed. No, niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajny rozdział. Super blog i historia, aż chce się czytać więcej ^^
    Pozdrawiam
    Nika :*

    http://dlaczego-to-takie-trudne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. omójboże, czekam na następny. :3
    informuj mnie o nowych rozdziałach.
    zapraszam do siebie. xx

    OdpowiedzUsuń